Lawina

Uranos

oto miejsce, tylko dla wytrzymałych... Praktycznie chodzi tu tylko złe stado Krwawych Pysków.

Versace

Z oddali wyłoniła sie wysoka i dosc masywna sylwetka karego ogiera, nawiasem mówiac przywódcy CO. szedł niosac za soba zniszczenia. Niegdyś wesołe ptaszki, wolały umilknąć, by chronic swe i swoich młodych życie. Patrzał swym niemym wzrokiem przed siebie, nie spoglądając na nic.

Uranos

Przykłusował potęrzny ogier nad wąwóz lawy, zwolinił odrazu tępo gdy już dotarł.
Ujrzał tylko jednego konia, przywódce stada CO. Jednak tu praktycznie przychodzą same złe stada, lecz on należał do dwóch swiatów, dobrego i złego.
Ogier podszedł do drugiego konia, nic nie mówiąc, stanął za skałą i patrzył na niego.

Versace

//Yy, gdzie tu jest klacz?<rozgląda sie>//
Obejrzał sie czujnym wrokiem, słuchem i węchem za siebie. Wyczuł Obcego.
Wytęzył wzrok i ujrzał konia, a raczej ogiera. Odrówcił pysk i spojrzał na Spływającą Lawę. Nie interesowało go to skubnął trawy i cofnął sie za siebie. Parsknął do ogiera.-Czego tu szukasz, śmierci?! Syknął do niego i poszedł kawałek na przód. Poskubał roślin.

Uranos

// sory no bo byłam klaczą i zmieniłam płeć wiec pomyliłam się //

Podszedł do ogiera odpowiadając mu:
- Być może... A ty ? szukasz basenu?- Zakpił sobie i zastrzygł lewym uchem,
obserwując ciągle ogiera.

Versace

Ogier podtulił lekko uszy, jakoz nie był raczej wybuchowy, za to niewarto mu było nawet pdnieść głos.-Uważaj sobie, jakoż nie zansz dnia ani godziny kiedy do ciebie pójdę i podetnę gardło. Powiedział to co chciał.- Nie mam czego szukać.
Odparł cicho i poszedł kawałe dosłownie metr dalej. Sukbnął zieleni i spojrzał na ogier niedaleko niego.

Uranos

Parsknął i nie zwracał na słowa ogiera:
- Nie obchodzisz mnie i mam gdzieś twoje zakazy i inne rzeczy- Odpowiedział Uranos po czym położył uszy po sobie.

Versace

Nic nie odpowiedział na zagryfkę ogierka. Nie interesowało go to jednak ze swej dobrej rady ostrzegł go. -Jak Cie zwą? Spytał go podejrzliwie patrząc sie na niego niemym wzrokiem i tupiąc kopytem.

Uranos

Znowu parsknął i ne zbyt przyjaźnie odpowiedział:
- Grozisz mi i potem pytasz mnie jak mam na imie?!- Zaśmiał się i tupnął kopytem, po czym dodał:
- Nie twój interes Versace- ten zaś wiedział jak się nazywa... inni mówili.

Versace

Ogier parsknął i podkulił uszy.- Zginiesz. Przy następnym spotkaniu. Parsknął do niego ogier . Wyszedł wolnym krokiem.

Uranos

Zaśmiał sie goszko zaś potem kopnął tylnią noga w pecine ogiera.
Odszedł dalej i mruknął pod nosem:
- Cwaniaczek z ciebie....

Versace

Ogier sie zatrzymał. Spojrzał na niego żrącym wzrokiem jakby miał zaraz wybuchnąć. Ruszył na niego z podkulonymi uszami. I rzucił wściekle zaczął zaciskać szczękami jego szyję. przestał, stnął dęba i [pierdol*ął] go kopytami zadajac mu silny cios w grzbiet. Z jego grzbietu poczęły leciec kropki krwi.

Ej, ej,ej weś sie ograniczaj !
Administracja

Uranos

Nie miał zamiaru sie poddawać, staną deba i zaczął walić go kopytami po całym grzbiecie, zaś potem złapał szczękął jego szyje i tak samo zaciskał. Na koniec kopnął go w pysk, tak aż z jego nosa poleciała krew.
Odszedł pare kroków, odwrócił się i odparł:
- Szkoda że nie należysz do stada krwawych pysków, teraz ci z tym do twarzy.- Odpowiedział goszko śmiejąc się, pomału zlizując ślady krwi na ciele.

Versace

Ogier rzucił się nie niego, wywarzył mu wielkiego kopa w pysk.-Tak Ci do śmiechu? Zobaczymy. Mruknął poidle i szrpnął ga za przednią nogę. okręzał go kółkami .Stanął dęba i padł na niego.Jego ciężar przygniatał ogiera. Kopnał go.

Uranos

Wstał i otrzepał się, wziął trzy głębokie odechy i zaczął dalej walczyć.
Ugryz go w ucho tak aż poleciała krew, zaś potem kopnął znów w pysk.
- Tak do śmiech mięczaku!- odparł i kopnął go w pecine, a ten upadł na ziemie. Podszedł do niego znów mówiąc:
- To dopiero początek...- oznajmił i zaczął kopytami kopać w lawine gdzie ta zaczeła spłwać w stronę Versace.
Po czym odszedł daleko, przekłusując po ogierze.